"Zamach stanu" nie filmem aż tak dobrym, jak film Kawalerowicza, ale w role niektórych postaci 20-lecia międzywojennego wcielili się w obu filmach ci sami aktorzy (T. Zaliwski jako marszałek Rataj, etatowy Witos w roli Wincentego Witosa). Tylko że o ile "Śmierć prezydenta" jest filmem udanym pod względem zdjęć i gry aktorskiej, "Zamach stanu" jest tylko suchym przedstawieniem faktów, a właściwie fabularyzowanym dokumentem.
To prawda, zgadzam się. To film bardziej dokumentalny niż fabularny. Ale jednak warty obejrzenia zaraz po ŚMIERCI PREZYDENTA. I dokładnie tak - ponownie ci sami aktorzy grają Witosa i Rataja. Warto obejrzeć choćby dla samej obsady aktorskiej, która moim zdaniem jest genialna.